Odkąd sięgam pamięcią miałam tendencję do wymądrzania się. A może bardziej do klarowania innym tego, co mi jakoś w głowie już się poukładało. Z czasem – z wiekiem – przyszło doświadczenie i wiedza, którymi chętnie dzielę się z innymi. Nie ważne, czy słuchacz ma lat osiem czy osiemdziesiąt. Jeśli tylko chce aby opowiedzieć mu o tym, co w piasku piszczy i dlaczego kamienie mają takie a nie inne kształty i kolory, to ja bardzo chętnie snuję przyrodnicze opowieści. O historii Morza Bałtyckiego, o powstaniu życia na Ziemi, o równowadze w przyrodzie, o rybach, ssakach i ptakach. O morskich wodach i o tym co w nich, pod nimi i nad nimi…

Z racji czasu spędzonego też na badaniach naukowych w różnych zakątkach świata, chętnie opowiadam i o samych badaniach naukowych jak i o swoich podróżach i przygodach, które mnie w trakcie tych podróży spotkały. Nie ma bowiem wypraw nudnych czy przewidywalnych. Zawsze dzieje się coś, co zaskakuje i ubogaca. A to niedźwiedź polarny wpakuje się do namiotu, a to lis polarny ukradnie piórnik, a innym razem znów spali się mostek kapitański na lodołamaczu, który akurat przedziera się przez Morze Barentsa zimową porą w kierunki Arktyki. Czasem człowiek nagle zmieni zdanie i do Szkocji poleci przez Afganistan. Innym znów razem włączy mu się szwędacz i zamiast po warsztatach czy konferencji wrócić do domu, włóczy się po bezdrożach Maroka czy Meksyku. Oj, uzbierało się tych opowieści!

Fotografia z kolei ma to do siebie, że najlepiej smakuje w towarzystwie – szczególnie ta przyrodnicza, gdy układa się kadryświcie lub wyłuskuje detale z ogółu. Nawet, jeśli ta druga osoba siedzi kawałek dalej i też skupia się na swoim spojrzeniu na świat przez obiektyw. Chętnie przekazuję to, co wiem i największą radością jest dla mnie moment, w którym widzę, że fotograficznym bakcylem udało mi się zarazić kolejną osobę.

Warsztaty przyrodniczefotograficzne oczywiście najchętniej prowadzę w terenie – tam, gdzie można namacalnie doświadczyć tego, o czym jest mowa. Opowieści podróżne snują się doskonale w każdych warunkach. Spotkania mogą być planowane jednorazowo lub cyklicznie – dopasuję się do tego, co akurat potrzebne.

Kwestie finansowe są rozpatrywane indywidualnie do każdego przypadku. Zadzwoń, napisz i zapytaj – nie ma dwóch takich samych spotkań, a więc i ich wycena musi być robiona za każdym razem od nowa. Wpływ na koszt mają takie elementy jak odległość, ilość osób w grupie, ilość zajęć i czas ich trwania, tematyka, i inne – których już wymieniać nie trzeba.

Jeśli by ktoś zapytał jak bogate mam doświadczenie w dziedzinie edukacji, odpowiem zdecydowanie, że nawet spore. Przez wiele lat prowadziłam zajęcia edukacyjne na gdyńskich plażach dla Fundacji Rozwoju Uniwersytetu Gdańskiego, współpracuję z kilkoma szkołami na terenie Trójmiasta, dla których regularnie prowadzę zajęcia terenowe dla dzieci i młodzieży od lat sześciu. Oczywiście tematyka i sposób prowadzenia zajęć dopasowywane są do odbiorców. Miałam też okazję brać udział w projektach badawczych i edukacyjnych w Polsce i za granicą, czasem będąc „jedynie” wykonawcą, a czasem koordynatorem działań. Jedną z ciekawszych przygód edukacyjnych było prowadzenie krótkometrażowego filmu dokumentalno-przyrodniczego o Ryfie Mew (zwanym Szperkiem) do którego zaprosiła mnie ekipa ówcześnie pracująca w TVP 3.

Naukowcem ponoć jest się już do końca życia. Dlatego też chętnie poprowadzę nawet długoterminowe projekty przyrodniczo-badawcze dla szkół każdego stopnia. Umiejętność pracy w systemie projektowym jest w dzisiejszym świecie bardzo potrzebna. A ja chętnie przekażę swoje umiejętności młodemu pokoleniu.